Na wpisaną w google frazę „jak spędzać czas z dzieckiem” dostajemy gazylion pomysłów, z których każdy kolejny jest coraz bardziej wymyślny. Milion spotkań i warsztatów w stylu programowanie dla roczniaka, przygotowywanie sushi – warsztaty dla dwulatków, tapicerowanie kanapy przy dźwiękach Mozarta – podstawy – od 2 roku życia 😀 Można się załamać, prawda?
W pewnym momencie sama złapałam się na tym, że szukałam wymyślnych rozrywek dla swojego pięciolatka, bo przecież… musi się wszechstronnie rozwijać i WSZYSCY TAK ROBIĄ. Co więcej, brałam udział w jakiś spotkaniach dla dzieci, chociaż spotkań z obcymi ludźmi po prostu nie lubię.
A później wyluzowałam. Mamy dwójkę dzieci, które potrafią już powiedzieć co lubią, a czego nie lubią. Moje dzieci nie lubią rysować i malować. Ja też nie lubię, więc nie rysujemy.
Lubią za to robić… konfetti (faza trwa już od tygodnia) :D. Więc siedzę z nimi, ze starych gazet wycinamy długie paski, które później tniemy na kwadraty. I nic wielkiego się nie dzieje.
Oczywiście za pierwszym razem próbowałam optymalizować proces cięcia konfetti, tnąc po 5-6 pasków naraz, BO BĘDZIE SZYBCIEJ 😀 No i niestety poległam. Młody powiedział, że trzeba pojedynczo, bo wtedy jest dokładniej. Tu nie ma milestonów i nie ma końca tego projektu. Tu liczy się proces. Niekończący się proces 🙂
Siedzimy, tniemy i gadamy. Nie jest to dla mnie „poświęcanie czasu” dzieciom. To jest czas kiedy mogę się totalnie wyciszyć, wyluzować i nie myśleć o niczym innym, niż tylko o cięciu pasków.
Originally posted 2017-10-04 07:51:44.