Kolejny raz załapałam się na przyklękaniu przy moim dziecku, żeby założyć mu buty, bo… tak będzie szybciej. Dodam, że odbierając pięciolatka i czterolatka z przedszkola około godziny 17 już nie pracuję, słońce zachodzi po 20, sklepy otwarte są do 21. Więc gdzie ja się spieszę? Nie wiem. Zauważyłam, że nie tylko ja tak mam…
Wielu rodziców „się spieszy”: ubiera starszaki – bo szybciej, karmi je – bo szybciej czyściej i więcej zje itp.
Co gorsza, ten „proceder” zaczynają, gdy dziecko próbuje zapanować nad swoim ciałem, gdy chce się przekręcić, podnieść, chodzić. Zamiast przyglądać się spokojnie, odpowiadając na potrzeby maluszka wykonują za niego całą pracę, minimalizując „wkład własny dziecka” i potencjalne ryzyko porażki.
Wystarczyło zaufać wewnętrznej intuicji dziecka, które wierzy, że da radę i bardzo chce spróbować. Stworzyć mu bezpieczne warunki i zostawić przestrzeń oraz czas na przyswajanie nowych umiejętności, zdobywanie doświadczeń, na porażki i ogromną satysfakcję z samodzielnie odniesionego sukcesu. Nie poganiać dziecka. Pozwolić na rozwój w jego własnym tempie i według jego potrzeb. Bez wyręczania i prowadzenia na skróty.
Kto jest obsługiwany, a nie wspomagany, jest w pewien sposób ograniczony w swojej niezależności. Dla godności ludzkiej pojęcie to jest fundamentalne: Nie chcę być obsługiwany, ponieważ nie jestem bezradny, ale musimy sobie pomagać, ponieważ jesteśmy istotami społecznymi – oto co należy zrozumieć, by móc poczuć się naprawdę wolnym.
Widzimy, że dziecko kroczy po drodze do osiągania coraz większej niezależności, chce ono działać, czyniąc wszystko w swój sposób: przenosząc rzeczy, rozbierając czy ubierając się, jedząc. Nie zaczyna ono czynić tych rzeczy z naszego polecenia, wręcz odwrotnie, dziecko czuje wewnętrzny pęd, swojego rodzaju życiowy impuls, który każe mu postępować w ten sposób. My, zabraniając mu wykonywać tego rodzaju czynności, nie przeciwstawiamy się dziecku, lecz naturze. Nie walczymy wtedy z wolą dziecka, ono tylko współpracuje z naturą i słucha jej poleceń, krok po kroku, najpierw w jednej rzeczy, później w kolejnych osiągając w ten sposób coraz większą niezależność od ludzi, którzy go otaczają aż do momentu, w którym będzie chciało osiągnąć również niezależność mentalną. Wtedy zacznie ono rozwijać swój umysł już nie za pomocą doświadczeń kogoś innego, lecz swoich własnych.
Maria Montessori
Originally posted 2018-05-22 12:24:11.